Rowerem przez Gorce – Spisz – Małe Pieniny
Podobną trasę przebyłem już parę lat temu rowerem przy okazji mojej poprzedniej bytności w Ochotnicy.
Wystartowaliśmy prosto pod górę na Przełęcz Knurowską. Leciutki asfaltowy podjazd był dopiero rozgrzewką przed tym co się potem działo na ostrym finiszu gdy wjechałem w Małe Pieniny.
Z Przełęczy Knurowskiej odchodzą dwie bardzo ważne drogi w Gorce. Jedna wprost na Turbacz, a druga na Lubań. Polecam obydwie, choć ta na Turbacz jest znacznie prosta i rzadziej przychodzi pchać rower pod górę.
Zjeżdżając mija się bacówkę, gdzie produkuje się oscypki i słynny zakręt, z którego widać przy dobrej pogodzie panoramę Tatr. No tym razem po widoczność kończyła się niestety na Kotelnicy nad Białką Tatrzańską.
Opuszczamy Gorce i wjeżdżamy w Polski Spisz. Przejeżdżamy szybko przez Knurów, następnie na naszym szlaku Harklowa, Łopuszna i Nowa Biała, gdzie odbijamy na Rezerwat Przełom Białki.
Rzeka Białka, której źródła „śledziłem” w czasie jesiennych wyjazdów w Tatry (Dolina Roztoki, Dolina Pięciu Stawów Polskich, Dolina Rybiego Potoku, Dolina Białej Wody), tworzy urokliwy przełom pomiędzy dwoma skałami w okolicach wsi Krampachy.
Dalej jechaliśmy przez Trybsz, Łapsze Wyżnie, aż na zaporę do Niedzicy. Tam dwa zamki wpatrują się w siebie z obu brzegów zalewu. Zamek w Czorszynie – polski, i zamek w Niedzicy – węgierski. Strzegły kiedyś naszych granic, broniły interesów, o których istnieniu nikt poza historykami już nie pamięta. To tutaj „Szedł Janosik Spiszem przez dolinę – w starym zamku ujrzał kasztelankę; miała usta kraśne jak malina , złotem wyszytą katankę…” – jak pisał Kazimierz Tetmajer. Widać Spisz nie był zawsze taki senny i spokojny.
Cóż czasy się zmieniają i obecnie. Jak byłem mały to spałem sobie na polu namiotowym u stóp zamku w Czorsztynie, a spływ Dunajcem zaczynał się w miejscu gdzie stoi teraz potężna betonowa zapora. Do dziś pamiętam ile potu wycisnęło ze mnie podejście po stromej skarpie na zamek w Niedzicy.
Robi się już późno więc szybko przekraczamy granicę i jedziemy drogą wzdłuż Dunajca. Po drodze mijamy Czerwony Klasztor i zagłębiamy się na Drogę w Pieniny. Fantastyczna ścieżka prowadzi cały czas brzegiem Dunajca, z widokiem na wzburzoną rzekę, tratwy, skały, a nad nami Sokolica.
Rozstajemy się, ja skręcam w prawo, a Danka z Włodkiem jadą dalej asfaltem do Szczawnicy i dalej pod Wąwóz Homole.
Przejeżdżam przez Leśnicę i skręcam w lewo na żółty szlak prowadzący do przejścia granicznego pod Szafranówką.
O jak dobrze, że zostałem sam! Już by mnie na pierwszym podjeździe wyklęli! Podjazd spoko, ale nie działa mi przełożenie 1:1 i bez tego jest bardzo ciężko. Serce i płuca walą na najwyższych obrotach.
Wjeżdżam na Szafranówkę. Jakieś dziewczyny robią sobie ze mną zdjęcie: „ja tu zejść nie mogłam, a pan tu z rowerem pod górę wbiega”!
Szafranówka ulega coraz większemu skomercjalizowaniu. Wyciągi, zjeżdżalnie z samochodzikami, knajpy. Ale mój wzrok zawsze w tym miejscu skręca trochę na północny zachód – na Lubań i odżywają wspomnienia pewnej niesamowitej wyrypy rowerowej.
„Boże daj mi łaskę abym ukochał
twą zieloną przyrodę która szumi
śpiewa i drży tysiącem świateł
wielkim głosem wypowiada
Twoją mądrość i piękno
niech serce moje na widok rozchwianych
liści blaskiem słońca
i szumem potoku wielbi Ciebie
niech przyroda stanie się dla
mnie czarowną świątynią w
której każdy szczegół opowiada
Twoją chwałę”
Ten kto będzie tamtędy przechodził dowie się komu poświęcone jest to epitafium.
Małe Pieniny – te pasmo zawsze mnie frapowało. W dalszym ciągu są tu wypasane owce, a więc hale nie są zarosłe drzewami, tylko „wyjedzone”. Tworzy to bardzo widokowe krajobrazy z Tatrami Bielskimi, Hawraniem i Płaczliwą Skałą w tle.
Jeszcze parę podjazdów-podbiegów i wreszcie, już nad schroniskiem Durbaszka spotykam żonę z dziećmi. Syn przesiada się na rower, a ja mogę oddać się spokojnie kontemplacji widoków.
Spod Wysokiej schodząc do Wąwozu Homole mijamy nieczynną jeszcze bazę namiotową Pod Wysoką . Wymarzone miejsce na nocleg, które od dawna mam ochotę odwiedzić.
No i wreszcie perła Pienin: Wąwóz Homole. Rzeka Kamionka wyrzeźbiła tu w wapiennej skale fantastyczne turnie i skały osiągające ponad 100 metrów wysokości. Miejsce bardzo urokliwe i zasobne w ciekawą roślinność. Wąwóz Homole stanowi kanon każdej wycieczki zakładowej i szkolnej.
Schodzimy na parking do wsi Jaworki i Beatka zawozi nas na nocleg do Ochotnicy Górnej.