Pieniny – Sokolica – Trzy Korony
Nie może być wyprawy w Pieniny bez wycieczki na dwie góry-symbol Trzy Korony i Sokolicę.
Za punk startu wybraliśmy Krościenko. Samochód zaparkowaliśmy bezpośrednio przy wejściu na szlak i ruszyliśmy najpierw płaską ścieżką wzdłuż Dunajca, a potem ostro w górę na przełęcz prowadzącą na Sokolicę. Podejście jest trochę ostre i potrafi wycisnąć „parę” kropel potu.
Na przełęczy spotkało się na raz kilka wycieczek i zrobił się mały tłum. No cóż, Sokolica i Trzy Korony należą do tak popularnych miejsc,że na samotne kontemplowanie widoków nie ma co liczyć.
Sokolica (747m. n.p.m.) z racji swojego położenia posiada jednorazową panoramę. Ostra, stercząca prawie pionowo ściana, a pod nią Przełom Dunajca. Można obserwować nie tylko góry, lasy i rzekę, ale także tratwy z turystami przybyłymi na popularny spływ Dunajcem.
Ale to nie Przełom Dunajca i spływ jego falami jest najbardziej charakterystyczną rzeczą związaną z tą górą. Jest nią rosnąca w spokoju, nieświadoma swojej misji drzewa-symbolu sosna reliktowa. Sosna reliktowa jest pozostałością dawnych lasów porastających Pieniny w okresie ostatniego zlodowacenia. Główny bohater prawie każdej widokówki pokazującej Pieniny, Krościenko, czy Szczawnicę. Na ilu jest widokówkach i w ilu albumach, to chyba nikomu nie udałoby się doliczyć.
Jako że czas jak zwykle zaczął się nam kurczyć, zrobiłem szybki podbieg na kilka kolejnych wzniesień i dotarliśmy do Zamkowej Góry do ruin najwyżej ponoć położonego w Polsce zamku, słynnego z tego że schroniła sie tutaj przez Tatarami bł. Kinga, żona Bolesława Wstydliwego. (musiała to być straszna hetera skoro wymogła na mężu obustronne śluby czystości, stąd pewnie jego „wstydliwy” przydomek).
„Najznakomitszem miejscem w Pieninach jest tak zwane zamczysko, tojest szczątki zamku ś. Kunegundy czyli Kingi, żony Bolesława Wstydliwego. Wznoszą się one na stromej i tylko od południowego zachodu wązką ścieżką przestępnej skale ponad potokiem Pieńskim. Kto ten zamek wystawił, nie wiadomo. Dla trudnego, a dla wojska zupełnie niepodobnego przystępu służył on za bezpieczne schronienie Bolesławowi Wstydliwemu i żonie jego Kunegundzie w czasie napadów tatarskich. R. 1286 schroniła się tu Kunegunda z dwiema siostrami swemi, Joentą i Konstancyją, żoną Daniela księcia halickiego, i z 70 pannami z zakonu sądeckiego. Również nie wiadomo, kiedy upadł ten zameczek. Z rozwalin widać, że nie był wielkim.” – Janota 1860
Trzy Korony wraz z pierszymi kroplami deszczu opustoszały i możliwe było wejście bez godzinnego stania w kolejce (kolejki w górach, czyż nie jest to paranoja?). Za to widoki były bardzo ograniczone.
Schodzimy na Przełęcz Szopka zwaną przez marnych piechurów, który ledwo tutaj wleźli: Chwała Bogu. W lewo spoglądam z tęsknotą na Sobczański Wąwóz, którego aż do teraz nie udało mi się „zaliczyć”. No i znowu nic z tego, schodzimy prosto do Krościenka, do samochodu i wracamy do Ochotnicy.