Zdziar i Tatry z PTTK
Wycieczka w Tatry z PTTK, to jedziesz jak te barany na rzeź. Autokarem przejmuje się kierowca, planem, zakwaterowaniem i naszymi żołądkami przewodnik, Ty możesz się tylko oddawać oglądaniu, słuchaniu, rozmawianiu, robieniu zdjęć i piciu piwa. Bajka!
Magia Bielskich
„Na przełęczy pod Bielską Kopą ma noga nigdy nie stanie
a to wszystko, co było, zostało zapomniane
Za późno jest, by błazeńskie łzy wskrzesić
Za późno już, by się sobą cieszyć
I tylko wtedy, gdy oczy zamykam
gdy słońce czerwone za łańcuchem skał zanika
widzę nas, jak za ręce biegniemy po upłazach
a duszki tych chwil cudownych…
Lecz do serca mówić GŁAZIE przyszło nam…
Więc ma noga nigdy nie postanie
w tej krainie mgły, gdzie ranem
budzi nas Płaczliwa Skała,
ja pamiętam, jak się śmiała….
I tylko czasem, gdy w pocie czoła
kilometr pod ziemią wywijam sokoła
zamykam oczka i wracam pod Kopę
gdzie to co sie swieci, jest prawdziwym złotem
a tak….
nie ma nas….
mój płomeń w Tobie zgasł
i zapłakała Skała Płaczliwa
Hawrań ją klepnął, poszedł kupić piwa
i tak topili swe smutki w browarze
że skała płaczka do dzisiaj się maże” – Tomasz Sokołowski
To był chyba pierwszy wyjazd z PTTK na jaki pojechałem. Gdzieś tam w sieci wpadło mi w oko, że Koło Przewodników Tatrzańskich w Gliwicach organizuje czterodniowy wyjazd w Tatry. Program wyglądał dość interesująco, więc pomyślałem „czemu nie?”.
No, ale zima była w tym roku specjalnie długa, wysoko w górach zalegały jeszcze śniegi więc rósł mój niepokój, czy aby na pewno wyjazd się odbędzie i czy zostanie wykonany plan. Pani w oddziale PTTK uparcie twierdziła, że tak. Z drugiej strony pytając się o konieczność zabrania raków i czekana, odpowiadała że to przecież wycieczka turystyczna i takie rzeczy nie są konieczne. No ciekawe, ciekawe.
Przewodnikiem naszym był Marek Zygmański. Autokar wypełniony tylko do połowy. Jechałem razem z moimi koleżankami Kasią i Danką, i ze zdziwieniem odnalazłem w grupie także Hanię z synem.
W Zdziarze dostaliśmy przepiękne pokoje. Wychodzę na balkon a tam … Płaczliwa Skała i Hawrań! Uhhhhh! Lepiej trafić już nie można. Gapiłem się, gapiłem i oderwać nie mogłem.
Dzień drugi:
Dolina Jaworowa-Przełęcz pod Kopą-Dolina Białych Stawów-Zielony Staw Kieżmarski-Dolina Białej Wody Kieżmarskiej
No więc było jasne, że plan należy zmienić. Członkowie wycieczki to nie wysokogórskie cyborgi, tylko normalni ludzie, a więc ruszyliśmy tam gdzie śnieg już poschodził.
Tatrzańska Jaworzyna. Punk startowy do moich trzech poprzednich wysokogórskich wypadów w Tatry. Zamieszkała prawie w całości przez leśników, drewniane domki nadają jej specyficzny klimat.
Szlak prowadzi przez Dolinę Zadnich Koperszadów. Nad nami Murań, przed nami Jagnięcy Szczyt, Kołowy Szczyt i potężny Lodowy. Ścieżka wije się bardzo sympatycznie poprzez lasy i hale. W kotle pod Jagnięcym widać ślady po schodzących lawinach.
Przełęcz po Kopą przywitała nas dużymi płatami śniegu. Króluje nad nią Jagnięcy, pod nim biegają kozice. Prawdziwie sielski obrazek. A do tego jest jeszcze polski zasięg w telefonach.
Przy schodzeniu do Doliny Białych Stawów o mało nie doszło do wypadku. Zajęty fotografowaniem jeden z uczestników wycieczki przechodząc przez duży płat śniegu stracił równowagę i zsunął się z niesamowitą szybkością w dół. Miał przy tym mnóstwo szczęścia, bo zatrzymał się na śniegu, a nie na skałach które były wszędzie obok! Tak niewiele brakowało.
Widok na Białe Stawy porównuję od razu z tym sprzed roku, kiedy to wszystko wokół pokryte było świeżo spadłym śniegiem, a kosodrzewina aż uginała się pod jego ciężarem.
No i prawdziwy rarytas tej części Tatr: Zielny Staw Kieżmarski z królującą nad nim Jastrzębią Turnią i to słynne schronisko w Dolinie Kieżmarskiej. Uhhh.
Szliśmy do ciebie, Jastrzębia Turnio,
niebieskomleczna pani,
wieżo iglasta, pozbawiona grani!
Zielony Stawie Kiezmarski,
wodo natchnienia!
Dzień trzeci:
Stary Smokowiec-Hrebienok-Dolina Wielicka-Dolina Batyżowiecka
Skróciliśmy sobie podejście na Hrebienok wjeżdżając po prostu kolejką.
Tu mają swój definitywny koniec Dolina Staroleśna (tam gdzie jest Zbójnicka Chata) i Dolina Małej Zimnej Wody (ta gdzie Terycho Chata). Poprzez drzewa widać Pośrednią Grań oddzielającą je od siebie. No i oczywiście Łomnica ze święcącą na szczycie metalową stacją kolejki.
Z Hrebienok’a Tatrzańska Magistrala poprowadziła nas stokami Sławkowskiego Szczytu wprost do Doliny Wielickiej. Polecam każdemu zejść nad Wielicki Staw. Naprawdę piękne miejsce. Nie można tego powiedzieć o wystawionym tu hotelu Śląski Dom, ale cóż, mają przynajmniej zupę czosnkową w swoim barze fast food.
Tatrzańska Magistrala prowadzi dalej trawersując Gierlach do Doliny Batyżowieckiej. Coś nie mam szczęścia do Batyżowieckiego Stawu. Kiedyś gonił mnie czas, a teraz przegonił nas deszcz.
W planach była Przełęcz Pod Ostervą i Popradzki Staw, ale pierwsze błyski i odgłosy piorunów zegnały nas z gór wprost na stację kolejki elektrycznej w miejscowości Wysne Hagy. Schodząc żółtym szlakiem widać ogrom zniszczeń spowodowanych przez szalejący tutaj huragan.
Dzień czwarty:
Słowacki Raj
To była moja pierwsza wizyta w Słowackim Raju. Sam nie wiem dlaczego mi się tak długo opierał. Marsze korytem potoku, mostki, drabinki i drabiny sprawiają, że miejsce to jest dużą atrakcją dla wszelkich górołazów.
A na koniec dostaliśmy w promocji przejazd drogą okrążającą Tatry Zachodnie, Rohacze, poprzez Liptowski Mikulasz, Huciańską Przełęcz, Zuberec, aż do granicy w Korbielowie. Trasa jest tak piękna, że wiedziałem od razu, że powrócę tu bardzo szybko! Siwy Wierch i Wielki Chocz działają na mnie jak magnes.