Góry Opawskie po raz kolejny

Nie mam na celu opisywanie dokładnie kto, co, gdzie i kiedy, ale zebranie paru faktów mogących ocalić od zapomnienia dwa dni z życia grupy przyjaciół.

Tym razem wycieczka klasowa miała swoje miejsce na wschodnich rubieżach Sudetów, w Górach Opawskich. Są to typowe góry „rodzinne”, gdzie z uwagi na ich nieduży rozmiar, a równocześnie na nieprawdopodobną różnorodność za dużo się nie zmęczysz, a wiele ciekawego zobaczysz.

Ekipa zebrała się w Harcówce i wyposażona w piszingery Agnieszki ruszyła od razu na szlak.

Ciekawi wszystkiego oglądaliśmy pozostałości po eksploatacji złota na tych terenach na stokach Góry Parkowej w Głuchołazach – Kondratowie.

Ścieżka Dydaktyczna - ślady po eksploatacji złota

Przez przejście graniczne w Kondratowie dotarliśmy do Złotych Hor. Tak więc nasza wycieczka klasowa nabrała charakteru wycieczki za-gra-ni-cznej.

W stonę granicy

Złate Hory to bardzo klimatyczne, czeskie, leniwe miasteczko,

Złote Hory, czeskie, leniwe miasteczko

gdzie przystąpiliśmy od razu do konsumpcji i kontemplacji czeskiego piwa, zupy czosnkowej i hranolek.

Zlote Hory - restauracja

rezygnując z jakiegoś gruntowniejszego zwiedzania.

Złote Hory - muzeum złota

Szlak wyprowadził nas poprzez świerkowo-jaworowe lasy

szlak, Bożenka ogląda jawor

wprost na szczyt Biskupiej Kopy.

Biskupia Kopa, wieża

Z wieży roztaczał się rozległy i ciekawy widok,

Widok z wieży  :-)

od Pradziada, poprzez pasmo Śnieżnika, po Ślężę.

Biskupia Kopa - wieża widokowa

Nie mogło zabraknąć oczywiście piwa w miejscowym schronisku Pod Biskupią Kopą.

Schronisko Pod Biskupią Kopą

Gdzie jedni odpłynęli w myślach daleko w dal

Danuta

a inni coś knuli po cichutku.

Kaśka

Nie ma to jednak jak weekendowy relaks.

Marek

A oto nasz Grzegorz-Grajek, co mówił, że podobno mu piwo na Biskupiej Kopie nie smakowało.

Grzegorz

Przyroda nas rozpieszczała swoimi widokami,

Dzwonki

a Gwarkowa Perć dostarczyła dużo niezapomnianych atrakcji.

Gwarkowa Perć

I jak zwykle dzień minął bardzo szybko

Zachód słońca

i zakończył się tradycyjnym ogniskiem.

Przy ognisku, przy ognisku, tak siedzimy sobie wszyscy ...

Rano dospaliśmy to czego w nocy nie zdążyliśmy.

słodkie lenistwo, albo paląca potrzeba ;)

Potem wspólne, rodzinne śniadanie

śniadanie

i stoki Góry Parkowej poprowadziły nas wprost do Głuchołaz,

Głuchołazy, park zdrojowy

do starych kurortów, zdrojów, parków i szybów górniczych, gdzie złoto lub rudy ołowiu wydobywano.

Sztolnia, tu złoto lub rudy ołowiu wydobywano

I znowu Górą Parkową, nad przepięknym przełomem Białki wprost pod dewońskie Wiszące Skały

Wiszące Skały

i do pseudogotyckiej Kaplicy św Anny.

Kaplica Św. Anny  - zdjęcie grupowe

I na tym zakończył się weekend w Górach Opawskich. Pominąłem oczywiście setki szczegółów, nie wspomniałem o naszej dzielnej młodzieży,

dzielna młodzież

ani o psie-championie-maskotce.

York to też pies, choć malutki

Nie pisałem nic o bolącej nóżce, łapaniu stopa, co działo się przy ognisku, o naszych pieczonych ziemniaczkach, Charbielinie, lilii złotogłów, herbatce z coca-coli, rozpadającym się kurorcie, ścieżkach dydaktycznych, rodzince dzików, hotelu dla gejów i upadku pewnej fajnej kiedyś knajpy. Ale cóż tu łamać sobie palce o klawiaturę, trzeba było przejechać i samemu zobaczyć.

Jeszcze pozostał obiadek, małe zakupy i szybki, szczęśliwy powrót do domów.

Do zobaczenia klaso IVb, do następnego razu …

Comments are closed.