Luxor nocą
Luxor, godzina 21.30. Zwykłe wyjście z hotelu Gaddis na spacer do centrum Luxor, także może być pełne niezwykłych przygód. Od razu na ulicy zaatakowany zostaję rzeszą taksówkarzy proponujących podwiezienie, rozdających wizytówki lub próbujących zaoferować swoje usługi od razu na kolejny dzień.
Nie mogą pojąć, że ja nie chcę nigdzie jechać, tylko pomału przejść się spacerkiem, pilnie dookoła rozglądając.
Wolnym tempem dogania mnie dorożka. Kolejna propozycja obwiezienia mnie po mieści. Propozycja, za naprawdę niewielkie pieniądze. Pięć funtów, albo coś koło tego. Ale ja uparcie idę dalej, a bryczka uparcie jedzie koło mnie czekając, aż się namyślę i skorzystam z usługi.
Wieczorny spacer wokół podświetlonych ruin świątyni w Luxor dostarcza kolejnych wrażeń. I to nie tylko związanych z tym imponującym zabytkiem. Policjant postawiony na jego straży, aby nikt nie przeskakiwał przez ogrodzenie, sam zachęca mnie ruchem dłoni, abym przeskoczył na druga stronę i zwiedził go sobie nocą! W Egipcie wszystko, a także policja funkcjonuje inaczej.
Po Nilu skąpanym w zachodzącym blasku słońca kursują tradycyjne feluki.
Kto nie chce się udać na romantyczną przejażdżkę, może zobaczyć przynajmniej jakimi statkam – hotelami przypływają tutaj turyści biorący udział w rejsie po Nilu.
Luxorski suk, czyli targ czynny jest aż do nocy. Czego tu nie ma! Tkaniny, ubrania, chusty, przyprawy, naczynia, zakłady usługowe. Kolega z wycieczka kazał sobie uszyć galabije, tradycyjny egipski strój-suknie. Kosztowało go to uporczywym targowaniu całe 23 dolary.
Takie stoiska z przyprawami, można znaleźć dosłownie co parę kroków. Hibiskus, szafran (ale nie ten spiski), rozmaite gatunki herbaty, a także pumeks i coś co nazywają różą pustyni, a co jest różą jerychońską.
Powrót do hotelu i kolejne zetknięcie się z egipską mentalnością. Nagabywani przez właścicieli dorożek decydujemy się w końcu fundnąć sobie taką atrakcję. Początkową cenę 40 funtów egipskich, zbijamy do 15, choć wiem, że i za 5 by pojechał. Upewniam się jeszcze dwa razy, czy na pewno 15 funtów razem od całej naszej siódemki. Tak, tak, oczywiście. Dorożkarz oczywiście proponuje dodatkowe atrakcje jak powożenie, zrobienie zdjęcie itp. Najlepiej z niczego takiego nie korzystać, bo potem wiadomo co. No i przed hotelem zaczyna się. Nasz kierowca stwierdza, że 15 funtów, to od dzieci, a ……. , a reszty nawet nie słucham. Dajemy mu umówioną kwotę i znikamy w hotelu.
W Luxor mieszkamy w hotelu Gaddis. Sympatyczne miejsce położone niedaleko centrum miasta.
Hotelowym zwyczajem mamy w pokojach porobione najrozmaitsze ozdoby z ręczników.
Przed budynkiem i na hotelowych korytarzach panuje ogromny gorąc. Pracująca od wielu godzin, całą mocą klimatyzacja w pokoju i napoje chłodzące, nie są w stanie orzeźwić mojego organizmu.
Wychylając się przez pokojowy balkonik widzę w dole zachęcająco pluszczącą, podświetloną wodę w hotelowym baseniku. Zbiegam po schodach i zanurzam się w nim razem z dziećmi. Ufff, co za ulga. Co za zmiana. Woda, pomimo że ciepła, momentalnie przynosi orzeźwienie, ochłodę i przywraca w pełni do życia.
Zamawiamy do stolika obok basenu gorącą, egipską herbatę, słodzę ją mocno zgodnie z tutejszym zwyczajem i rozpływam się w błogim nastroju.
Jutro pobudka o 5.15
[Egipt wycieczka objazdowa 7+7, cześć 16]