Trasy narciarskie w Górach Stołowych
O przygotowanych trasach narciarskich w Parku Narodowym Gór Stołowych, słychać w internecie już od paru lat. Dopiero tegoroczna, śnieżna zima, pozwoliła im zabłysnąć. Skwapliwie wykorzystałem swój zawodowy pobyt w okolicy, aby przyjrzeć się tym trasom z bliska.
Już sam podjazd do Karłowa Szosą Stu Zakrętów dostarcza niesamowitych wrażeń.
Drogą tą podjeżdżałem wielokrotnie w okresie letnim. Dziś jechałem zimą i muszę przyznać, że jest jeszcze piękniejsza. Ogromne, metrowe zaspy po obu stronach jezdni, opadające pod ciężarem śniegu konary drzew, pod którymi przejeżdża się jak przez bramę do tajemniczego, leśnego świata, oraz ogromne bloki skalne i iglice wyrastające dosłownie metr od szosy. Jakże żałowałem, że byłem sam i nie mogłem się z nikim podzielić moimi wrażeniami. Właściwie, to co kilka metrów trzeba by zatrzymać samochód, wysiąść i zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Cóż, to jeden z tych momentów, które nie da się nigdzie uwiecznić, ale zostają one także w naszej pamięci, jakby wywołane na kliszy fotograficznej.
W Karłowie kolejny magiczny moment, którym zawsze jest spotkanie ze Szczelincem Wielkim i Szczelincem Małym.
Parkuję na ogromnym placu przed punktem informacji turystycznej i wypożyczalnią nart biegowych. He, he, nieźle musiałem wyglądać. W tej stolicy Gór Stołowych i w środku sezonu, wysiada z samochodu gościu w garniturze i dopytuje się o stan tras biegowych. Kierowca ratraka oświadcza, że wszystkie trasy są przetarte, więc już wiem, że dam radę na wielką pętle przez Skalne Grzyby, aż do Pasterki.
Szybki striptiz na parkingu i już wyskakuję odpowiednio ubrany i wyekwipowany na całodzienną, mroźną trasę. Operator ratraka nie kłamał. Trasy fajnie przygotowane, podobnie jak w Górach Izerskich, czy Górach Bystrzyckich.
Pierwsze sympatyczne spotkanie, to cała klasa szkoły podstawowej w Ścinawce Średniej na nartach biegowych. Chwała im za to, że mają takich fajnych wychowawców, którzy im takie przyjemności organizują.
Przelatuję łąkę na której fotografowałem w lecie pełnik europejski i zagłębiam się w las.
Trasy biegowe są bardzo dobrze oznaczone. Ustawiono mnóstwo słupków z drogowskazami i mapkami. Proponuję każdemu, kto czuje się na siłach wybrać trasę zieloną: Karłów – Batorówek – Skalne Grzyby – Pasterka – Karłów. Jest co pracować kijami, ale nikt nie będzie żałował!
Ratrak przygotował bardzo szeroki tor pod łyżwę i pojedynczy pod narty klasyczne. Mało ludzi pieszych, nikt nie zadeptuje.
Pojawiają się pierwsze formacje skalne.
Dopiero teraz w zimie, rzuca mi się w oczy ubogi skład gatunkowy lasów. Świerk, świerk i jeszcze raz świerk. Potężna monokultura świerkowa, sztucznie nasadzona ręką człowieka, także i tutaj jest pomału przerabiana przez całe pokolenia korników.
Po jakiś ośmiu kilometrach dojeżdżam do Batorówka. Czas na przerwę śniadaniową i kubek herbaty. Wszystkie te miejsca przywodzą liczne wspomnienia z dzieciństwa, z młodości, oraz te całkiem świeże, sprzed miesięcy.
Mijane szlaki turystyczne, prowadzące bezpośrednio pomiędzy Skalne Grzyby, są kompletnie nie przetarte. Gdzie ci wszyscy turyści? Pierwotnie miałem zamiar zejść z przygotowanych tras i puścić się właśnie tędy, ale krótki dzień wymusza zmianę planów. Jeśli zacznę torować, to na parking wrócę o północy.
Przecinam Szosę Stu Zakrętów i zagłębiam się w ciut bogatsze przyrodniczo lasy. Pojawiają się okazałe jawory, buki i starsze, wyrośnięte świerki. Towarzyszą mi sikorki sosnówki i czubatki. Nad drogą przemyka kruk i dzięcioł czarny.
Skały nad Wodospadami Pośny.
Trasa rowerowa, zamieniona na zimę w tory narciarskie wychodzi na odkryte pole.
Dokładnie w tym momencie słońce wychodzi spod gęstych, nisko wiszących chmur i chowa się za horyzontem.
Zachód słońca jak zwykle dostarcza mocnych wrażeń.
W dole już widać dymy wsi Pasterka. Przycupnięte na końcu świata schronisko choć puste (w ferie!!!), to rozgrzewa kominkiem i kubkiem kawy.
Szczeliniec Wielki tonie w nocy i we mgle. Na szczycie majaczy pojedyncze światełko schroniska. Odżywają liczne wspomnienia.
Droga do Karłowa zakręca dziwnie w prawo. Byłem pewien, że trasa prowadzi znaną letnią ścieżką rowerową, a ona skręca i skręca coraz bardziej pod granicę z Czechami.
W dali bije łuna Karłowa. Aż dziw, że tak mała osada jest w stanie wyemitować tyle światła. Rozpogadza się, poprzez dziurę w chmurach świeci czerwona planeta – Mars.
O świetle czołówki zjeżdżam z pól do Karłowa. Na ulicy ogromne zaspy i krążące luzem psy.
Docieram do parkingu. Termometr pokazuje minus piętnaście stopni. Jestem jednak idealnie ubrany na takie warunki i nie czuję mrozu. Dotykam językiem spierzchniętych warg. Tylko one dzisiaj troszkę ucierpiały. Jeszcze pozostaje odśnieżyć auto i zjazd drogą do Kudowy Zdrój. Wybrałem ten wariant, jako najbardziej przejezdny. Trzy godziny jazdy, 220km i jestem w domu.
Zapis śladu trasy biegowej w GPS.
Profil śladu trasy biegowej. Generalnie jest płasko i bez większych emocji na zjazdach.