Wadi Rum
Sto kilometrów na południe od Petry leży pustynia Wadi Rum. Podobno najpiękniejsza pustynia Jordanii i jedna z najpiękniejszych na świecie. Z czerwonego, a czasem wprost purpurowego piasku wyrastają wysoko w niebo skalne ostańce.
Czerwony piaskowiec, przez tysiące lat został wymodelowany przez wiatr w fantastyczne wzory. Wysokie skalne wieże, półki i przepaście, tworzą surowy krajobraz pustyni Wadi Rum.
Siedząc z tyłu na pace jeepa, doskonale można chłonąć widoki i rozkoszować się rozwiewającym włosy wiatrem. Krajobraz pustyni zmienia się z minuty na minutę. Skalne ściany i baszy przesuwają się przed oczami, odległe ostańce skalne przybliżają się i oddalają. Chylące się ku zachodowi słońce dodaje czerwonej ziemi i skałą wprost marsjański koloryt Wadi Rum.
Pomiędzy niebosiężne bastiony skalne wciska się ciasny wąwóz. Przejście szerokie momentami na jeden metr kończy się sześćset metrów ponad głowami.
(Wąwóz Dżabal Chazali (Jebal Khazali,Khaz Ali Siq). Bardzo ciasny wąwóz, a właściwie szczelina skalna. Przeprawa przez nią oznacza brnięcie poprzez wodę. Dobrze, że miałem ze sobą obiektyw szerokokątny Sigma 10-20. Świetnie się spisał podczas fotografowania skalnych ścian wielkości drapaczy chmur. Zabrałem go głównie z myślą o Petrze i tamtejszym wąwozie Siq, oraz grobowcach i Skarbcu.
Pasma górskie składają się z mocno zwietrzałych ostańców. W wyniku erozji powstał czerwony piasek zalegający aż po horyzont.
Podróż do Wadi Rum, to jakby podróż do innego świata. Marsjańskie krajobrazy, piach, skały i rozsiane od czasu do czasu rzadkie, suche roślinki. Z piasku sterczą w górę, niczym drapacze chmur potężne wieże skalne.
Beduini zapraszają nas na herbatę. Oczywiście jak większość drobnych rzeczy, kosztuje ona tutaj One Dolar. Parzona w czajniku wprost na ognisku ma niepowtarzalny urok. To tacy współcześni, już bardziej turystyczni beduini, podobnie jak nasi beskidzcy górale.
Oaza w Wadi Rum, w przeszłości miała duże znaczenie na szlaku handlowym.
Po około trzech tygodniach marszu [..] karawana do docierała do skalnej doliny Wadi Rum. Tu można było wreszcie odetchnąć. Okolica była bezpieczna, gdyż w dolinie stacjonował wpierw nabatejski, a potem rzymski garnizon wojska, warunki też nie były już tak uciążliwe jak na Półwyspie Arabskim, no i oczywiście można się było do woli rozkoszować wodą ze źródła Ain-Szellaleh. Swą wdzięczność za szczęśliwą podróż można było okazać w świątyni patronki podróżnych bogini Allat. Także ci, którzy dopiero wyruszali na południe, prosili tu o pomyślność i opiekę w trakcie całej podróży. Dziś pozostałości nabatejskie nie stanowią o sile przyciągania do Wadi Rum setek turystów. To głównie przyroda, która urządziła w tym miejscu pokaz najprzeróżniejszych fantastycznych form skalnych, porozrzucanych wśród piasków pustyni, a także żywa legenda Lawrence’a z Arabii, który tutaj miał jedną ze swych kryjówek. – Petra, Wojciech Machowski.
Z radością małego dziecka zdejmuję buty i wbiegam na wydmę. Drobny, czerwony piasek, cudownie przesypuje się pomiędzy palcami.
Ze szczytu wydmy roztacza się rozległy widok na piaszczystą równinę poprzecinaną wstęgami kół samochodowych. Wyrastają z niej ostre szpice gór.
Na pace jeepa trzęsie jak wszyscy diabli. Z trudem udaje się ustać na nogach aby uzyskać najlepszy kadr.
A filmik z tego wyszedł dosyć wytrzęsiony.
Tu na pustyni Wadi Rum, na początku XX wieku działał super agent brytyjski T.E. Lawrance’a. Autor arabskiej rewolucji przeciw Turkom i autor książki SIEDEM FILARÓW MĄDROŚCI.
Skała zwana Siedem Filarów Mądrości, nawiązująca nazwą do powieści T.E. Lawrance’a.
Siedem Filarów Mądrości w zbliżeniu. Uwydatnia się subtelna gra świateł na powierzchni skał. Aparaty fotograficzne dostawały na tej czerwonej pustyni świra, nie potrafiąc poradzić sobie z ustawieniem balansu bieli.
Na podstawie autobiograficznej książki nakręcono film Lawrence of Arabia. W części film był kręcony właśnie na pustyni Wadi Rum.
Po zachodzie słońca opuszczamy pustynię Wadi Rum i wsiadamy do autokaru. Autobus kołysze mnie do snu. Na chwilę odpływam. Otwieram oczy i pustynia w świetle Księżyca wygląda identycznie jak biały śnieg. Przez chwilę zastanawiam się, czy przypadkiem nie jestem znowu w Polsce.