Jesioniki, Pradziad i narty biegowe
Pradziad, to wysoka, samotna góra. Specyficzny mikroklimat sprawia, że podobnie jak Babia Góra jest matką niepogody. W zimie w Jesionikach przeważnie nie ma co szukać, bo wieje, widoki zasnuwają ciemne chmurzyska, a temperatura nie zachęca do wycieczek. Ale wczesną wiosną sytuacja całkiem się odmienia. Pradziad pozostaje jednym z ostatnich miejsc, gdzie zalega jeszcze śnieg, a błękitne niebo pełne słońca aż zachęca do narciarskich wycieczek.
Zima w tym roku jest taka, że nie wiadomo, czy to już jej koniec, czy dopiero sam środek, środka. Czy to był wyjazd na koniec sezonu, czy jeszcze tych narciarskich wycieczek będzie dużo? Kto wie?
Dobry narciarz biegowy sprosta każdym warunkom pogodowym :)
Kto jeszcze tego nie spróbował, niech mi uwierzy. Nie ma nic przyjemniejszego, niż posuwać na tych dwóch deseczkach, w kompletnej ciszy, w towarzystwie jedynie przyrody, śpiewu ptaków i pod błękitnym niebem.
Zakładanie narciarskiego śladu i jazda przed siebie, gdzie oczy poniosą i nasza fantazja. Tu nie ma przetartych dróg, nie ma ścieżek, jedziesz tam gdzie chcesz, wjeżdżasz w leśne ostępy, gdzie dawno nikt nie zaglądał, odczytujesz tropy zwierząt i podglądasz przyrodę.
Ale oczywiście w górach czekają na nas i inne przyjemności. Na przykład buchty z jagodami w schronisku Szwajcarka, w połowie drogi pomiędzy Czervonohorskim Siedlem, a Pradziadem.
Czeskie piwo także czeka, a jakie jest to każdy Polak wie. Legendarne.
A przy czerwonym szlaku ciekawe wychodnie skalne.
W górach, na nartach biegowych czas szybko mija. I znowu zastaje nas zachód słońca. Ta pora dnia wyciszenia, czerwieni kolorów i powrotów do domu. A jakże chce się zawsze tą chwilę przedłużyć. Jeszcze nie! Jeszcze nie! Jeszcze nie chce wracać do domu!
Ale słońce już zaszło, świeci jeszcze czerwoną łuną i poświatą i pojawiają się pierwsze gwiazdy. Nie ma już tu czego szukać. Jeszce tylko czosnkowa polewka i czas na powrót. Do następnego razu.