Poszukiwania śniegu na Przełęczy Salmopolskiej
Nie masz tak, że wszystko jest piękne: bezchmurne niebo, radosne słoneczko, śnieg na kamerkach internetowych, a jak przyjdzie w końcu weekend, to to wszystko okazuje się nieprawdą?
No to tak było i w tym przypadku.
Po przyjeździe do Wisły okazało się, że nigdzie nie widać ani grama śniegu. Padał deszcz. Jadąc na Przełęcz Salmopolską, jeszcze w Wiśle Malince obok skoczni im. Adama Małysza nie byłem pewien czy sobie pojeździmy.
Na szczęście na przełęczy pełną parą pracował wyciąg narciarski i białe szaleństwo kwitło do woli.
Zdjęcia robione komórką, bo znowu nie zabrałem aparatu fotograficznego
Narciarze biegowi to jakby jedna wielka rodzina. Zaczepiłem jednego i już wiedziałem gdzie są porobione trasy, a po chwili już rozmawiałem z fajnym małżeństwem prowadzącym całą grupę nastolatków zasuwających łyżwą, że aż miło było popatrzeć.
Przełęcz Salmopolskia (Biały Krzyż) jest węzłem przecięcia się dwóch szlaków: żółtego (Szczyrk-Trzy Kopce-Wisła) i czerwonego (Klimczok-Beskid Węgierski-Kotarz-Malinów-Malinowska Skała). Do jazdy na nartach biegowych lub śladowych najlepiej nadaje się szlak czerwony prowadzący na Klimczok lub fajna droga trawersująca po warstwicy Malinów i prowadząca w stronę Malinowskiej Skały lub pod Zielony Kopiec. I tą właśnie drogą wystarczyło przejść 200-300 metrów i dojść do super przygotowanej trasy którą można było śmigać z 2km.
Jednak te 2km się skończyły, ślady nart także, a ja pognałem dalej coraz mniej widoczną ścieżką wchodzącą w ciekawy las mieszany. Królowały tu buki, jawory i sosny. Żeby tam dotrzeć musiałem przejść przez trzy potoki, raz nawet ściągając narty. Biedna Fiona nie miała szans przejść suchą łapką, ale nie protestowała.
Ścieżka się skończyła, rozpoczęła się jazda “na pałę” przez las. Wykroty, potoki, bloki piaskowca istebiańskiego. Chleb powszedni Pogromców Białego Puchu.
I wszystko byłoby dobrze, gdybym zawrócił i pognał prostą droga z powrotem. Ale musiałem zajrzeć w każdą odchodzącą boczną ścieżkę i zagnałem się w jedną taką stromą, że już podchodząc wiedziałem czym to się skończy. A skończyło się na wielu bałwanach podczas zjazdu wąską przecinką, gdzie nie było kompletnie szans na kontrolowanie nart biegowych z wiązaniem SNS Profil.
Trasę polecam każdemu zarówno na 2-3 godzinki jak i na początek większej pętli na Skrzyczne, Cieńków lub Baranią Górę.