Trzaska Koca i Dom Planika
[Słowenia i Alpy Julijskie, część 11]
Triglav, czyli po słoweńsku Trzygłów, to jedno z najbardziej tajemniczych bóstw słowiańskich. Pogańskie bóstwo wody, ziemi i podziemi miało mieć siedzibę właśnie na tym szczycie. Jest najwyższym szczytem Alp Julijskich i ozdabia godło i flagę Słowenii.
Pod wierzchołkiem, na prawo od Małego Triglava, podziwiamy pięknie umiejscowione schronisko Dom Planika, punkt startowy planowanego przez nas w Polsce szturmu na wierzchołek.
Szlak do schroniska Dom Planika.
Poniżej Domu Planika rozpościera się spowita mgłami Velska Dolina. Ilość zdjęć jakie wykonaliśmy z tego miejsca zdaje się nie mieć końca. Widoki są nieprawdopodobne. Nie potrafię przyrównać ich do niczego, co wcześniej widziałem. To dla takich miejsc warto było przejechać te 850km, by móc zachłysnąć się pełną piersią alpejską atmosferą.
Przełęcz Dolić otwiera nowe widoki i dostarcza kolejnych wrażeń. Dzisiaj, oglądając te zdjęcia w domu na ekranie komputera, zadaję sobie pytanie, czy ja naprawdę tutaj byłem?
Schronisko Trzaska Koca wygląda prawie jak stacja kosmiczna. Otoczona surowym, alpejskim krajobrazem, z lądowiskiem dla helikoptera, kolektorami słonecznymi na dachu i dwoma wiatrakami – generatorami elektrycznymi po jego obu stronach. Niezapomniany widok i sceneria. Tutaj nabywamy najdroższą wodę mineralną, jaką w życiu przyszło mi kupić, płacąc 4 euro za półtora litrową butelkę. No cóż, na tej wysokości i przy tych technikach zaopatrzenia w towar takie ceny specjalnie nie dziwią.
Trzaska Koca i droga do schroniska. Czy naprawdę tędy szedłem?
Z rozmowy z obsługą dowiadujemy się, że poprzedniej nocy w schronisku spało tylko dwóch gości, do tego Polaków, którzy wyruszyli o świcie na Triglav. Potwierdził to również ich wpis to księgi pamiątkowej.
A my? No cóż. Nasze kalkulacje czasu i możliwości z nim związanych spowodowały, że musieliśmy zwiesić nosy na kwintę i zrezygnować z wycieczki na sam szczyt. Tyle marzeń, tyle planów i z powodu brakującego jednego dnia, trzeba było podjąć tą trudną decyzję. Ale jest przecież jeszcze tyle innych ciekawych rzeczy do zobaczenia, więc nawet zbytnio nas to nie zmartwiło.